Garncarstwo

Garncarstwo

Kiedy rodzina Konopczyńskich mówi, że są w garncarstwie mistrzami, to nie ma w tym cienia przesady. W końcu swoim fachem zajmują się od... prawie 200 lat!!! Już sześć pokoleń kontynuuje tradycję w rodzinnym Bolimowie. To prawdziwy rekord. Zobaczmy z bliska, jak pracują artyści – rękodzielnicy.

Rękodzielnicze tradycje zapoczątkował Franciszek Konopczyński, który około 1839 roku ożenił się z córką garncarza. Kolejni męscy potomkowie rodu uczyli się garncarstwa od swoich ojców. Walenty, wnuk Franciszka, pracował w manufakturze ceramicznej Radziwiłłów w Nieborowie. Tam wytworzył własny, niepowtarzalny styl zdobienia naczyń. Używał roślinnych motywów wzorowanych na łowickim hafcie, stworzył też własny motyw ptaszka. O Stefanie, kolejnym z rodu Konopczyńskich, w latach 70 - tych pisał etnograf Henryk Świątkowski: „wyrabia  naczynia ozdobne, tzw. ceramikę dekoracyjną: talerze, misy, dzbany, wazony, dwojaki. Wyroby jego odznaczają się bogatą ornamentacją, głównie roślinną malowaną na białej pobiałce”. Dzisiaj rodzinny warsztat prowadzi wnuczka Stefana Dorota wraz z mężem Pawłem Aftewiczem.

Wyroby z warsztatu rodziny Konopczyńskich wciąż trzymają się stylu stworzonego przez pradziadka Walentego: kwiatowych kompozycji i stylizowanego ptaszka siedzącego na gałązce. Bolimowska ceramika jest znana w Polsce i zagranicą, pojawiła się również w wielu filmach, między innymi w „Faraonie”, „Krzyżakach”, „Ogniem i Mieczem”, „Wiedźminie” czy „Panu Tadeuszu”. Konopczyńscy prowadzą nie tylko pracownię ceramiczną, organizują także warsztaty garncarskie, a część zakładu zamienili na muzeum.

Garncarze łowiccy i bolimowscy już w XIX wieku sprzedawali swoje prace w rodzinnych miejscowościach lub zawozili je na targi i jarmarki. Ich twórczość cieszyła się ogromną popularnością wśród lokalnej ludności. Skupiali się na naczyniach służących do codziennego użytku, jak miski, na których spożywano potrawy czy garnki, w których gospodynie przechowywały mleko i kisiły barszcz. W dzbankach dla pracujących przez cały dzień na polu gospodarzy noszono wodę, a w dwojakach, czyli podwójnym naczyniu glinianym z uchem, gospodynie nosiły obiad. Rozwój lokalnej ceramiki ograniczyła budowa pobliskiej fabryki naczyń kamionkowych, znacznie tańszych od glinianych. Swoje zrobił też kryzys w latach 30- tych, który wielu garncarzy zmusił do znalezienia innego zajęcia. Tradycja ceramiczna przetrwała w rodzinie Konopczyńskich.

facebook.com/garncarzbolimow  /  instagram.com/garncarz_bolimow

  • wyroby garncarskie zdj. nr 1
  • wyroby garncarskie zdj. nr 2
  • wyroby garncarskie zdj. nr 3
  • wyroby garncarskie zdj. nr 4
  • wyroby garncarskie zdj. nr 5
  • wyroby garncarskie zdj. nr 6

Wybitnym garncarzem był również Czesław Smela. W jego rodzinie rękodzielnicze tradycje również były silne. Urodzony w 1926 roku Smela należał do trzeciego pokolenia pracującego w rodzinnym, bolimowskim warsztacie znajdującym się na ulicy Farnej. Po wojnie na krótko wyjechal do Łodzi, planował zostać rzeźnikiem. Szybko zarzucił te plany, wrócił do Bolimowa pomagać ojcu w prowadzeniu warsztatu. Rodzinna tradycja była zbyt silna. Papiery czeladnicze zdobył w 1958 - rok po śmierci ojca. Smela był znany w lokalnym środowisku. Produkował ceramikę użytkową, o surowej formie i sposobie zdobienia, którą sprzedawał na targach i jarmarkach w Łowiczu, Bolimowie, Sochaczewie i Skierniewicach. W jego warsztacie powstawały dzbany, misy, garnki, dzieże, a w latach 70- tych i 80- tych także ceramika nagrobna. Jego twórczość możemy podziwiać w polskich filmach, takich jak "Krzyżacy", "Faraon" czy "Chłopi". Czesław Smela zmarł w 2004 roku. Jego zbiory możemy podziwiać w Muzeum w Łowiczu i Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi.